*Ola*
Przygotowania do ślubu już trwają. Nie wiem, dlaczego Michałowi tak się z tym spieszy, ale za niecały miesiąc będziemy już małżeństwem. Jest piątkowy wieczór i korzystając z tego, że mam wolny weekend, postanowiliśmy wypisać zaproszenia. Jutro oraz w niedzielę zamierzam objechać wszystkich, których chcemy zaprosić. Na liście gości znaleźli się tylko nasi najbliżsi znajomi i przyjaciele. Nie chcemy robić zbyt hucznej imprezy. Trudno było też znaleźć salę, bo rezerwacje były już na całe najbliższe pół roku. Na nasze szczęście jakaś para zrezygnowała i udało nam się wbić w kolejkę.
Kiedy wszystkie zaproszenia były już wypisane, zasiedliśmy do kolacji, podczas której ustalaliśmy, od kogo zaczniemy i w jakiej kolejności będziemy składać wizyty naszym przyjaciołom.
Następnego dnia wstałam kilkanaście minut przed siódmą. Michał i Marek jeszcze spali, więc postanowiłam przygotować śniadanie. Dziesięć minut po siódmej posiłek był gotowy, więc poszłam obudzić moich kochanych mężczyzn. Chwilę później całą trójką siedzieliśmy już przy stole.
- Myślę, że zapraszanie gości powinniśmy zacząć koło południa - odezwał się Michał.
- A... co mielibyśmy robić teraz? - zapytałam z uśmiechem.
- Zobaczysz... - szepnął.
- To znaczy? - zdziwiłam się, jednak on nie zamierzał odpowiedzieć na moje pytanie. Próbowałam jeszcze coś z niego wyciągnąć, ale był nieugięty.
Kiedy skończyliśmy jeść, zaczęliśmy sprzątać ze stołu. Wtedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Michał poszedł otworzyć i zaraz powrócił, a razem z nim przybyła Emilka.
- Cześć - powitałam ją.
- Cześć! Gotowa? - zapytała.
- Na co? - spojrzałam na Michała.
- Na wyprawę - zaśmiała się. - Zabieram cię na miasto.
Jak się okazało Michał był w "spisku" z Emilką, więc nie miałam wyjścia. Ubrałam się i udałam się z przyjaciółką. Wsiedliśmy do jej auta.
- Dokąd jedziemy? - zapytałam.
- Niespodzianka - odparła Drawska.
Całą drogę zastanawiałam się, co oni znowu wymyślili. Po kilkunastu minutach samochód się zatrzymał i zorientowałam się, że znajduje się tu jeden z najlepszych Salonów Sukien Ślubnych we Wrocławiu.
- Czas pomyśleć o twojej sukni ślubnej - oznajmiła, po czym wysiadła z auta. Ruszyłam za nią.
Kiedy weszłyśmy do środka, przypomniało mi się, że gdy byłam mała, na mojej codziennej drodze do szkoły napotykałam taki nieduży salon z sukniami ślubnymi. Nigdy nie mogłam się powstrzymać od spojrzenia w ich stronę. Zatrzymywałam się przed dużą szybą i przyglądałam się ślicznym białym kreacjom. Wyobrażałam sobie wtedy siebie w jednej z nich. Nieraz tak się zapatrzyłam, że spóźniałam się na lekcję.
Zaczęłam przymierzać sukienki, a Emilka z entuzjazmem doradzała mi w wyborze tej jedynej. Wszystkie suknie były cudowne, jednak nie każda pasowała do mojej sylwetki. Kiedy przymierzyłam już kilkanaście sukienek i byłam już bardzo zmęczona, Emilka pokazała mi jeszcze jedną. Gdy ją zobaczyłam byłam rozanielona. Natychmiast się orzeźwiłam i ruszyłam do przymierzalni. Po kilku minutach wyszłam, by pokazać się przyjaciółce, a ta natychmiast zaniemówiła. Sukienka była naprawdę zniewalająca. Czułam się w niej jak prawdziwa księżniczka, którą zawsze nazywał mnie tata.
Kiedy wszystkie zaproszenia były już wypisane, zasiedliśmy do kolacji, podczas której ustalaliśmy, od kogo zaczniemy i w jakiej kolejności będziemy składać wizyty naszym przyjaciołom.
Następnego dnia wstałam kilkanaście minut przed siódmą. Michał i Marek jeszcze spali, więc postanowiłam przygotować śniadanie. Dziesięć minut po siódmej posiłek był gotowy, więc poszłam obudzić moich kochanych mężczyzn. Chwilę później całą trójką siedzieliśmy już przy stole.
- Myślę, że zapraszanie gości powinniśmy zacząć koło południa - odezwał się Michał.
- A... co mielibyśmy robić teraz? - zapytałam z uśmiechem.
- Zobaczysz... - szepnął.
- To znaczy? - zdziwiłam się, jednak on nie zamierzał odpowiedzieć na moje pytanie. Próbowałam jeszcze coś z niego wyciągnąć, ale był nieugięty.
Kiedy skończyliśmy jeść, zaczęliśmy sprzątać ze stołu. Wtedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Michał poszedł otworzyć i zaraz powrócił, a razem z nim przybyła Emilka.
- Cześć - powitałam ją.
- Cześć! Gotowa? - zapytała.
- Na co? - spojrzałam na Michała.
- Na wyprawę - zaśmiała się. - Zabieram cię na miasto.
Jak się okazało Michał był w "spisku" z Emilką, więc nie miałam wyjścia. Ubrałam się i udałam się z przyjaciółką. Wsiedliśmy do jej auta.
- Dokąd jedziemy? - zapytałam.
- Niespodzianka - odparła Drawska.
Całą drogę zastanawiałam się, co oni znowu wymyślili. Po kilkunastu minutach samochód się zatrzymał i zorientowałam się, że znajduje się tu jeden z najlepszych Salonów Sukien Ślubnych we Wrocławiu.
- Czas pomyśleć o twojej sukni ślubnej - oznajmiła, po czym wysiadła z auta. Ruszyłam za nią.
Kiedy weszłyśmy do środka, przypomniało mi się, że gdy byłam mała, na mojej codziennej drodze do szkoły napotykałam taki nieduży salon z sukniami ślubnymi. Nigdy nie mogłam się powstrzymać od spojrzenia w ich stronę. Zatrzymywałam się przed dużą szybą i przyglądałam się ślicznym białym kreacjom. Wyobrażałam sobie wtedy siebie w jednej z nich. Nieraz tak się zapatrzyłam, że spóźniałam się na lekcję.
Zaczęłam przymierzać sukienki, a Emilka z entuzjazmem doradzała mi w wyborze tej jedynej. Wszystkie suknie były cudowne, jednak nie każda pasowała do mojej sylwetki. Kiedy przymierzyłam już kilkanaście sukienek i byłam już bardzo zmęczona, Emilka pokazała mi jeszcze jedną. Gdy ją zobaczyłam byłam rozanielona. Natychmiast się orzeźwiłam i ruszyłam do przymierzalni. Po kilku minutach wyszłam, by pokazać się przyjaciółce, a ta natychmiast zaniemówiła. Sukienka była naprawdę zniewalająca. Czułam się w niej jak prawdziwa księżniczka, którą zawsze nazywał mnie tata.
- Wyglądasz cudownie - odezwała się wreszcie Emilka. - Michał będzie zachwycony - zaśmiałyśmy się.
Zdecydowałyśmy się na kupno tejże sukni i w świetnych nastrojach wróciłyśmy do domu. Tam czekał na nas Michał, Marek oraz pyszny obiad. Po posiłku razem z Michałem pojechaliśmy zapraszać gości na ślub, a Emilka została z Markiem w domu.