niedziela, 18 czerwca 2017

5 III

Tydzień później
*Ola*
Przygotowania do ślubu już trwają. Nie wiem, dlaczego Michałowi tak się z tym spieszy, ale za niecały miesiąc będziemy już małżeństwem. Jest piątkowy wieczór i korzystając z tego, że mam wolny weekend, postanowiliśmy wypisać zaproszenia. Jutro oraz w niedzielę zamierzam objechać wszystkich, których chcemy zaprosić. Na liście gości znaleźli się tylko nasi najbliżsi znajomi i przyjaciele. Nie chcemy robić zbyt hucznej imprezy. Trudno było też znaleźć salę, bo rezerwacje były już na całe najbliższe pół roku. Na nasze szczęście jakaś para zrezygnowała i udało nam się wbić w kolejkę.
Kiedy wszystkie zaproszenia były już wypisane, zasiedliśmy do kolacji, podczas której ustalaliśmy, od kogo zaczniemy i w jakiej kolejności będziemy składać wizyty naszym przyjaciołom.
Następnego dnia wstałam kilkanaście minut przed siódmą. Michał i Marek jeszcze spali, więc postanowiłam przygotować śniadanie. Dziesięć minut po siódmej posiłek był gotowy, więc poszłam obudzić moich kochanych mężczyzn. Chwilę później całą trójką siedzieliśmy już przy stole.
- Myślę, że zapraszanie gości powinniśmy zacząć koło południa - odezwał się Michał.
- A... co mielibyśmy robić teraz? - zapytałam z uśmiechem.
- Zobaczysz... - szepnął.
- To znaczy? - zdziwiłam się, jednak on nie zamierzał odpowiedzieć na moje pytanie. Próbowałam jeszcze coś z niego wyciągnąć, ale był nieugięty.
Kiedy skończyliśmy jeść, zaczęliśmy sprzątać ze stołu. Wtedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Michał poszedł otworzyć i zaraz powrócił, a razem z nim przybyła Emilka.
- Cześć - powitałam ją.
- Cześć! Gotowa? - zapytała.
- Na co? - spojrzałam na Michała.
- Na  wyprawę - zaśmiała się. - Zabieram cię na miasto.
Jak się okazało Michał był w "spisku" z Emilką, więc nie miałam wyjścia. Ubrałam się i udałam się z przyjaciółką. Wsiedliśmy do jej auta.
- Dokąd jedziemy? - zapytałam.
- Niespodzianka - odparła Drawska.
Całą drogę zastanawiałam się, co oni znowu wymyślili. Po kilkunastu minutach samochód się zatrzymał i zorientowałam się, że znajduje się tu jeden z najlepszych Salonów Sukien Ślubnych we Wrocławiu.
- Czas pomyśleć o twojej sukni ślubnej - oznajmiła, po czym wysiadła z auta. Ruszyłam za nią.
Kiedy weszłyśmy do środka, przypomniało mi się, że gdy byłam mała, na mojej codziennej drodze do szkoły napotykałam taki nieduży salon z sukniami ślubnymi. Nigdy nie mogłam się powstrzymać od spojrzenia w ich stronę. Zatrzymywałam się przed dużą szybą i przyglądałam się ślicznym białym kreacjom. Wyobrażałam sobie wtedy siebie w jednej z nich. Nieraz tak się zapatrzyłam, że spóźniałam się na lekcję.
Zaczęłam przymierzać sukienki, a Emilka z entuzjazmem doradzała mi w wyborze tej jedynej. Wszystkie suknie były cudowne, jednak nie każda pasowała do mojej sylwetki. Kiedy przymierzyłam już kilkanaście sukienek i byłam już bardzo zmęczona, Emilka pokazała mi jeszcze jedną. Gdy ją zobaczyłam byłam rozanielona. Natychmiast się orzeźwiłam i ruszyłam do przymierzalni. Po kilku minutach wyszłam, by pokazać się przyjaciółce, a ta natychmiast zaniemówiła. Sukienka była naprawdę zniewalająca. Czułam się w niej jak prawdziwa księżniczka, którą zawsze nazywał mnie tata.


- Wyglądasz cudownie - odezwała się wreszcie Emilka. - Michał będzie zachwycony - zaśmiałyśmy się. 
Zdecydowałyśmy się na kupno tejże sukni i w świetnych nastrojach wróciłyśmy do domu. Tam czekał na nas Michał, Marek oraz pyszny obiad. Po posiłku razem z Michałem pojechaliśmy zapraszać gości na ślub, a Emilka została z Markiem w domu. 

sobota, 3 czerwca 2017

A jednak... - Miniaturka

Dedykuję tą miniaturkę mojemu przyjacielowi, a właściwie to już koledze,ponieważ przez to co zrobił stracił w moich oczach. Naprawdę uwierzcie mi nie potrafię zrozumieć jak ważne w życiu osoby,potrafią wyrządzić tyle bólu. Ja sama myślałam że ten blog zostanie niewiedzą iż ja go piszę. Jednak przez jednego człowieka,moje plany legły w gruzach.
Wiedz że już nigdy nie wrócisz na to miejsce gdzie byłeś!
Pamiętajcie: "Ufajcie tylko tym do których macie 100% pewność iż oni traktują was tak samo jak wy ich"
Jednakże gdyby nie on, nie było by tej miniaturki. Więc w komentarzach należą mu się podziękowania(Chociaż za to)... + Liczę na waszą opinię do czegoś co znajdzie się pod tą miniaturką! Liczę na was ( bo wiem że na was można liczyć!).

Leżałem w wannie i zastanawiałem się nad sensem życia, kiedy doszedł mnie piękny śpiew, lekki jak pióra anioła oraz ciepły jak pierwsze promienie słoneczne. Zamknąłem oczy by móc lepiej wczuć się w tajemniczą melodię, nagle poczułem się nieswojo. Otworzyłem oczy i nie dowierzałem...
Byłem pod wodą. Rozejrzałem się, piękny głos należał do nieziemsko pięknej kobiety... Syreny!
Znowu poczułem się nieswojo, zaczęło brakować mi tchu. Czułem to! Strasznie palenie w płucach, łzawiące oczy i ból w krtani.
Ostatni widok jaki ujrzał to podpływająca syrena.
Kiedy byłem już na granicy dwóch światów, poczułem ugryzienie w rękę. Otworzyłem oczy i ujrzałem kota, który gryzie mnie w rękę.


Przegoniłem go i miałem zamiar wrócić do tamtego świata. Do tego pięknego, przepełnionego magią świata. Zamknąłem oczy i już miałem powrócić do tej ślicznej syreny, gdy usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi.
- Kto znowu o tej porze! -powiedziałem, a może bardziej wykrzyczałem do siebie.
Wytarłem dokładnie swe ciało od bezbarwnej cieczy, zarzuciłem szlafrok i poszedłem przebrać się w jakieś ubranie. Postanowiłem założyć koszulę w kratę oraz spodnie dżinsowe. Uwielbiam je!
Pokierowałem się w stronę drzwi, zastanawiając się któż to mógł zaszczycić mnie obecnością o 21.46.
Za drzwiami ujrzałem Olę. Zdziwiłem się, ponieważ od naszego rozstania nie dzwoniła, ani tym bardziej odzywała się do mnie.
- Cześć! - powiedziała jak gdyby nigdy nic.
- Przyszliśmy tutaj, aby...-Kompletnie mnie zamurowało. Po chwili w drzwiach ujrzałem także Michała, jej narzeczonego. Nie potrafiłem opisać swojego stanu. Ręce trzęsły mi się tak samo, gdy nosiłem 20 kilogramowe kartony, kiedy to zmienialiśmy siedzibę komendy.
- Wejdźcie proszę! - powiedziałem łamiącym się głosem
- Kawy? Herbaty? - zapytałem z nadzieją, że nic nie będą chcieli i niedługo sobie pójdą.
Po chwili milczenia Ola przerwała tą okropną sytuację.
- Za dwa miesiące bierzemy z Michałem ślub - chwyciła go za rękę i przytuliła.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, dlatego zająłem się robieniem napojów dla pary. Byłem w szoku. Myślałem, że jeszcze uda mi się ponownie rozkochać w sobie Olę, jednak spóźniłem się. Niestety! Takie życie...
- Gratuluję - powiedziałem, wnosząc ciepły napój do salonu.
- Mam nadzieję, że przyjdziesz - wyznała Ola, podając mi zaproszenie.
- Oczywiście... - odparłem, udając uśmiech, po czym skierowałem swój wzrok w stronę białej koperty, na której ujrzałem swoje nazwisko.
W środku cały się gotowałem. Nie miałem najmniejszej ochoty przychodzić na ten ślub. Co to za frajda patrzeć, jak miłość twojego życia wychodzi za mąż za innego faceta.
Na  szczęście moi goście nie zostali długo, gdyż - jak powiedział Michał - musieli jeszcze odwiedzić jakąś osobę. Serio? O tej porze? Mogli wybrać jakąś wcześniejszą porę na rozwożenie zaproszeń.
Kiedy wyszli, otworzyłem tę przeklętą kopertę i wyjąłem zaproszenie. "Z osobą towarzyszącą." - przeczytałem. Fajnie! Och... Gdybym tylko mógł, zabrałbym ze sobą tę cudowną syrenę. Z mieszanymi uczuciami położyłem się do łóżka. Zamknąłem oczy. Po chwili ujrzałem ją. Nie byliśmy już pod wodą. Ja leżałem na dużej skale, która znajdowała się niedaleko brzegu, a ona obok mnie. Jej krystaliczny ogon zanurzony był w błękicie oceanu. Patrzyła na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami i uśmiechała się tak słodko. Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie odwzajemnić tego uśmiechu.
- Kim jesteś? - zapytałem po chwili, lecz wtedy usłyszałem dziwny huk.
Jednak był to dźwięk nie z tego świata. Obudziłem się i zapaliłem lampkę nocną, stojącą przy moim łóżku. Na komodzie zobaczyłem wpatrzone we mnie zielone oczy mojego kota, a na podłodze dostrzegłem potłuczony wazon. Niechętnie wstałem i wziąłem się za sprzątanie.
-Mruczek. Co ty najlepszego zrobiłeś? - po chwili potłuczone kawałki wazonu zostały wyrzucone do kosza. Mruczka zamknąłem w łazience, gdyż tylko, gdy tam się znajdował, mogłem w spokoju oddać się mojej ulubionej czynności - spaniu... Tak, spanie to idealna czynność dla człowieka takiego jak ja. W prawdzie kiedyś, gdy jeszcze byłem z Olą, uwielbiałem bardziej każdą chwilę spędzoną z nią niż bezczynne spanie czy też leżenie na łóżku, ale cóż... Nie można mieć w życiu wszystkiego. Czasem zastanawiam się, czy to łóżko kocha mnie bardziej niż kiedyś Ola.
Pozostałą cześć nocy przeleżałem,obracając się to w prawo, to w lewo. Nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca. Ciągle rozmyślałem o tym nieszczęsnym zaproszeniu i o tej syrenie. Właśnie syrena, dlaczego nigdy nie mogę zapamiętać jej twarzy. Pamiętam wszystko idealnie: wygląd plaży, dno morza... Wszystko... Jednak nie jej twarz.
Po chwili usłyszałem dźwięk budzika. Leniwie zwlokłem się z łóżka, wiedząc, iż czeka na mnie bardzo ciężki dzień na komendzie. Poranna rutyna nie zajęła mi więcej niż 30 minut.
Mozolnym krokiem dotarłem do mojego miejsca pracy. Wczorajsza wizyta bardzo zbiła mnie z tropu. Nie potrafiłem nawet wyobrazić sobie siebie na tym ślubie. Nie potrafiłbym słuchać głosu Oli mówiącej przyrzeczenie, w którym nie było by mojego imienia. W czym Michał jest lepszy ode mnie? No w czym? - pytałem sam siebie w myślach.
Nawet nie zauważyłem, gdy dotarłem do mojego biura. Wszedłem i ujrzałem na moim miejscu Marcina.
- Siema -przywitałem się zdziwiony.
Ten po przyjęciu zgłoszenia od jakiejś osoby, kazał mi iść do Jackowskiej. Nie wiedziałam z jakiego powodu.
- Mogę Pani Komendant?
- O Jacek już jesteś. Wchodź!
- Jak wiesz... Mamy mało ludzi. Emilka na zwolnieniu, Ala w szpitalu, Mikołaj na urlopie... A przeglądałam twoje papiery i doszłam do wniosku, iż dzisiaj puszczę cię na patrol. Z twoją nogą już wszystko w porządku i nie powinieneś marnować się w budynku. Miałeś tyle zasług... Odznaki...
- Niech pani już nic nie mówi. Dobrze pojadę na patrol.
- W takim razie zostaniesz dowódcą patrolu 05 - w myślach natychmiast przebiegło imię Oli. Nie wiedziałam, jak będzie mi się z nią pracować po zerwaniu. Jednak nie mogłem zawieść przełożonej.
Z jej gabinetu wyszedłem strasznie zirytowany oraz zestresowany. Bałem się, jak to będzie, jednak musiałam dać sobie radę.
O dziwo patrol przebiegł bez żadnych większych komplikacji. Jednak w jednej z poważniejszych akcji, gdy w grę wchodziło użycie broni, bałem się o Olę. Nie potrafiłem racjonalnie myśleć.
Gdy wróciłem do domu i ponownie zacząłem przeglądać stare zdjęcia, naszła mnie myśl, iż nie wszystko jest jeszcze stracone. Postanowiłem walczyć. Walczyć o miłość, o uczucia.
Postanowiłem kupić kwiaty i poprosić Olę o rozmowę. Wiedziałem, iż Michał dzisiaj pracuje do 23.00, dlatego tym bardziej miałem okazję.
Poszedłem do niej i poprosiłem aby zeszłą na dół. Ta, gdy tylko zobaczyła kwiaty, miała zamiar odejść, jednak uniemożliwiłem jej to pocałunkiem. Jednak, gdy tylko się od niej oderwałem, uciekła.


Lecz w jej oczach zobaczyłem jakąś iskierkę - cząstkę miłości.

3 miesiące później:
Ola niestety nie zerwała z Michałem, a dziś odbywa się jej ślub. Nie potrafiłem wysiedzieć na miejscu, dlatego postanowiłem pójść na łączkę, gdzie uwielbialiśmy przesiadywać z Olą, gdy jeszcze byliśmy parą. Nie potrafiłem znieść tego, że już dziś za nie całe 30 minut zostanie żoną innego.
Położyłem się na trawie i zamknąłem oczy. Wtedy znów ją ujrzałem. Ujrzałem tę piękną syrenę, z którą nie spotkałem się już trzy miesiące. Siedziałem na brzegu plaży, a ona płynęła w moją stronę. Na jej twarzy widniał anielski uśmiech... Ten uśmiech! Ta twarz! Ola!

*Ola*
Kroczyłam na czerwonym dywanie do stojącego przed ołtarzem Michała. Wpatrywałam się w gości, w mojego ojca, który prowadził mnie przed siebie. Wszystko było takie idealne. Jednak mężczyzna stojący przede mną nie wydawał się taki, jakiego sobie wymarzyłam.
Idąc do ołtarza wspominałam stare dobre czasy. Czasy szkoły, związki,pierwsze problemy dorosłości... W każdym z tych wspomnień była ta sama osoba -  Jacek! Uświadomiłam sobie, iż to własnie jego chce do końca życia mieć przy swym boku.
Dotarłam wreszcie do ołtarza, jednak nie czekałam na księdza. Oddałam Michałowi pierścionek zaręczynowy. Rzuciłam krótkie "wybacz" i wybiegłam z kościoła.
Serce podpowiadało mi, że znajdę Jacka tam, gdzie przesiadywaliśmy, gdy chodziliśmy razem na spacery.
Nie myliłam się, ujrzałam go leżącego w trawie. Był taki smutny.
- Jacek! - krzyknęłam. Zaczęłam biec!
Gdy on mnie ujrzał zrobił to samo.



Rzuciliśmy się sobie w objęcia.
- Kocham Cię, już nigdy Cię nie zostawię - rzekłam do niego, a on namiętnie mnie pocałował.

                                                         THE END

A teraz proszę o opinie w komentarzach na temat tego fragmentu:
Leżał w wanie i zastanawiał się nad sensem życia, kiedy doszedł go piękny śpiew, lekki jak pióra anioła oraz ciepłe jak pierwsze promienie słoneczne. Zamknął oczy by moc lepiej wczuć się w tajemnicza melonie, nagle poczuł się nieswojo, otworzył oczy i nie dowierzał, Był pod woda. Rozejrzał się, tajemniczy głos należał do nieziemsko pięknej kobiety, syreny. Chłopak znów poczuł się nieswojo zaczęło braknąć mu tlenu, czuł to. Strasznie palenie w płucach. łzawiące oczy i ból w krtani. Ostatni widok jaki ujrzał to syrena podpływająca. Kiedy był już na granicy światów poczuł ugryzienie w rękę. Otworzył oczy, ujrzał kota który gryzie go w rękę, przegonił kota i rozejrzał się był w swej szarej łazience i szarej rzeczywistości I standardowo kochani proszę o 10 kom to pojawi się coś nowego!
Pozdrawiam Wasza Princess -s