piątek, 19 maja 2017

4 III

*Jacek*
Siedziałem właśnie na komendzie, oczekując aż mój zegarek wreszcie wybije godzinę 16.00. Na dworze, mimo tego, że jest lato,  było zimno, szaro i ponuro, dlatego marzyłem jedynie o przytuleniu mojej Zosi, założeniu ciepłych kapci i pysznej kawie. Jednak została mi jeszcze jedna godzina męczarni na komendzie. Po chwili w progu mojego gabinetu pojawił się Mikołaj.
- Siemaneczko stary kumplu!-zaśmiał się - Jak leci? Na dworze tak zimno, że aż zazdroszczę ci tej kanciapki tutaj - rozejrzał się po pomieszczeniu, a ja wybuchnąłem śmiechem.
- Dlatego ja wole pracę biurową. Ale dobra Białach... Dzisiaj na mieście gorąco i potrzebuje patroli. Co cię tutaj sprowadza?
- Przywieźliśmy delikwenta na dołek i chcieliśmy z Olą trochę się ogrzać i wykorzystać przerwę - powiedział.
- Nie ma mowy - pokręciłem głową. - Teraz potrzebuje was w terenie. Za jakieś półtorej godziny weźmiecie przerwę.
Po chwili do pomieszczenia wkroczyła Ola.
- Tu masz raport z zatrzymania - podała mi teczkę. Moją uwagę przykuło jednak coś innego.
- A więc zaręczyny? - zapytałem retorycznie.
- Tak! - odpowiedziała dumnie.
- Gratuluje... Dobra zbierajcie się.
Po wyjściu patrolu.numer 5 długo myślałem. A wiec to już? Niedługo Ola zostanie szczęśliwą mężatką. A ja? Może ja też.powinienem oświadczyć się Zosi? W końcu jest nam ze sobą tak dobrze.
Z tą myślą zakończyłem pracę i poszedłem do domu. Tam jednak nie dane było mi odpocząć. 
- Cześć skarbie - przywitała mnie Zosia. - Weź szybko prysznic i lecimy - poleciła, malując rzęsy tuszem.
- Ale gdzie? - zapytałem zdziwiony.
- Nie mów, że zapomniałeś... Urodziny mojego taty... Mieliśmy razem jechać...
- A tak, tak... - odparłem i ruszyłem w stronę łazienki. Po dziesięciu minutach wyszedłem z łazienki. Zosia była już gotowa. Podała mi świeżo wyprasowaną koszulę, którą po chwili założyłem. Gdy już całkowicie się ubrałem, opuściliśmy nasz dom i wsiedliśmy do auta. Około 20 minut później dotarliśmy do miejsca, gdzie zamieszkują rodzice mojej ukochanej.
Weszliśmy do środka, a tam powitali nas uśmiechnięci państwo Drawscy. Oprócz nas nie było żadnych innych gości. Zasiedliśmy do stołu, który zastawiony był już pysznościami przygotowanymi przez mamę Zosi. Zaczęliśmy jeść, przy czym rozmawialiśmy o wszystkim i jednocześnie o niczym.
- No to kiedy ślub? - zażartowała w pewnym momencie pani Drawska, a ja momentalnie przypomniałem sobie o Oli i o tym, że niedługo wychodzi za mąż.
- Oj mamo... - jęknęła Zosia.
- A co, nie chciałabyś? - spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się delikatnie.
- Może... - musnęła moje usta.
- Może tak czy może nie? - drążyłem.
- Może tak... a może nie... - zaśmiała się.


***
Czy Jacek oświadczy się Zosi? :D

niedziela, 14 maja 2017

Miniaturka

Kochani Moi. Obiecałam pewnej osobie, iż zaadresuję to opowiadanie do wszystkich zakochanych!
A więc Kochani, wszystkim zakochanym w Polsce i nie tylko,bo wiem, iż czyta nasz blog kilka osób zza granicy, pragnę życzyć szczęścia, zaufania w związkach, a tym zakochanym, którzy oczekują na pierwszy krok, życzę wytrwałości.
Możecie to potraktować jako bardzo spóźnione życzenia Walentynkowe.
---------------------------------------------

*Ola*
Dziś właśnie kończę 20 lat. Jest to mój wymarzony dzień. Dawno dawno temu rodzice powiedzieli że w dniu mych 20-tych urodzin stanie się coś niezwykłego. Powiedzieli że tą niespodziankę szykowali od dnia moich narodzin. Kiedy byłam mała co noc śniłam o tym co było by tą niespodzianką. Dlatego dzisiaj postanowiłam ubrać śliczną karmelową sukienkę z dodatkiem koronki. W prawdzie bardzo rzadko nosiłam sukienki ale w tak wyjątkowy dzień można się poświęcić.
-Olu,córuniu-usłyszałam wołanie rodziców.
-Już schodzę-odpowiedziałam.
Założyłam jeszcze tylko mój srebrny naszyjnik,bransoletkę i pierścionek i zeszłam na dół. Tam spostrzegłam pięknie przystrojony stół,torta oraz małe czerwone pudełeczko.
Zasiedliśmy do stołu. Zdmuchnęłam świeczki po czym pokroiłam tort. Był wyśmienity. Gruszkowy-taki jak lubię. Gdy zjedliśmy swoje kawałki tortu mój ojciec chwycił pudełeczko i zaczął mówić.
- Gdy dowiedzieliśmy siê iż urodzi nam się córka,zaczęliśmy gorączkowe przygotowania do szukania tobie partnera. Nasza jedyna córka nie mogła znaleźć sobie przecież kandydata na mêża nieodpowiedniej klasy. I gdy się urodziłaś,ojciec zmieniał pracę. Tam okazało się iż jego szef pochodzi z rodziny w której od pokoleń aranżuje się śluby. Miał 3 letniego syna i to właśnie za niego postanowiliśmy cię oświadczyć.-Byłam przerażona. To jest prezent na który czekałam od dzieciństwa? Nie to nie możliwe. To sen z którego zaraz się obudzę. Jednak nie! Ojciec otworzył to czerwone pudełko a w nim ujrzałam pierścionek.
-To jest twój pierścionek zaręczynowy. Dostałaś go na 5-te urodziny. Od dzisiaj do twego ślubu zostało dokładnie 3 miesiące. Przyszłego męża poznasz za tydzień kiedy to skończy 23 lata. -dodała ma matka


-Nie to nie możliwe. Żyjemy w wolnym kraju. Sama wybiorę sobie męża. Sama odpowiem mu "tak" gdy mi się oświadczy. -wykrzyczałam i pobiegłam do.swego pokoju.
-To nic nie zmieni. Weźmiesz z nim ślub czy ci się podoba czy nie.-odprał mój ojciec.
*Jacek*
To dzisiaj,dziś poznam moją przyszłą żonę. Dla wielu wydaje się dziwne to iż rodzice przed narodzinami wybierają nam partnerów jednak dla mojej rodziny jest to zupełnie normalne. W prawdzie przecież nie muszę być jej wierny. Ja będę miał kochankę,ona zaś kochanka i tak będziemy sobie jednie.mieszkali razem. To nic zabronionego. Mój ojciec i matka tak żyli,dziadkowie,wujek z ciotką. Mam jedynie nadzieję że ta kobieta równie akceptuje to na co.zmusili ją rodzice. Ciekawe jak zareagowała  na pierścionek.
Po chwili dotarliśmy do jej mieszkania. Dom stał na obrzeżach miasta. Widać było że jego właścicielom się powodzi.
Weszliśmy do.środka. Rodzice mej narzeczonej byli wyraźnie uradowani,kobieta zaś która miała oddać mi.swą rękę stała jak zahipnotyzowana. Robiła wszystko co kazali jej rodzice.
-Oleńko,zabierz swojego narzeczonego na górę musicie się przecież lepiej.poznać.-Ta nie chętnie ale wykonała prośbę.
*Ola*
Gdy zobaczyłam chłopaka nie potrafiłam nic powiedzieć. Czy to możliwe aby spodobał mi się człowiek który zmusza mnie do małżeństwa? To okropne. Ale tak jest.
-Jak wyobrażasz sobie nasze życie-przemówiłam w końcu. To było pierwsze pytanie jakie przyszło mi na myśl.
-Normalnie-odparł - Ty znajdziesz sobie kochanka,ja mam już dziewczynę. Nic to nie zmieni. Nadal będziemy normalnymi ludźmi. Ale wiesz dziwnie to wygląda. Jacek jestem! W końcu musimy zwracać sie do siebie po imieniu jak dwoje zakochanych. Wiesz w kościele inaczej będą robić problemy. -podał mi rękę.
-O o o Ola jestem!- gdy podaliśmy sobie ręce poczułam coś dziwnego. Jakby prąd przeszedł po moim ciele. Niewyobrażalne uczucie.
Po chwili milczenia Jacek znowu zabrał głos.
-Posłuchaj w brew pozorom takie rozwiązanie jest odpowiednie. Nie będzie miedzy nami kłótni,problemów. Będziemy żyli jak dwoje,obcych ludzi z tym że w jedynym domu.
-Tak,tak.jasne.-Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Widać że nie chce problemów i zależy mu na dziewczynie z którą jest teraz. A ja jak teraz po poznaniu Jacka na to wszystko patrzeć wydaje mi się zupełnie inne niż na początku gdy sie o tym dowiedziałam.
Po chwili usłyszeliśmy wołanie naszych rodziców, natychmiast zeszliśmy na dół gdzie omówiliśmy wszystko dotyczące ślubu. Potem pożegnaliśmy rodzinę Nowaków.
Po tym wszystkim położyłam się spać. Jednak nie mogłam.zasnąć ponieważ w głowie ciągle miałam tego przystojnego blondyna który niedługo.zostanie moim mężem. Jednak muszę postarać się opanować. Sam powiedział iż ma dziewczynę a ten ślub to tylko kwitek. Jednak nadal nie mogę zrozumieć jak.mogłam.zakochać sie w nim. Znałam go nie spełna 4 godziny a wydawało mi się iż znałam go całe moje życie.
Rano wstałam dość wcześnie ponieważ mama uznała iż już dzisiaj pójdziemy wybrać suknie ślubną. Postanowiłam iż o pomoc w jej wybraniu poproszę paczkę koleżanek. Dla nich jak i dla mnie był to wielki szok że za 3 Msc biorę ślub ale nie dopytywały. 

Chodziliśmy już długi czas po różnych butikach. W pewnym momencie ujrzałam śnieżnobiałą długą Princessa. Od razu się w niej zakochałam. Natychmiast ją przymierzyłam. W prawdzie potrzebowała kilku przeróbek ale idealnie się nadawała. Emilia natychmiast dobrała mi do niej dodatki a Karolina buty. Wyglądałam przepięknie.
Po butiku wybraliśmy sie do sklepu z bielizną. Koleżanki wybrały kilka seksownych komplecik jednak ja wiedziałam.że nie będą mi one.potrzebne. Jacek wyraził sie jasno. Nie ma zamiaru ze mną sypiać. Mam znaleźć sobie kochanka.
*Jacek* -Rozmowa telefoniczna
-No mówię ci stary. Jest przepiękna! Jednak widać było że mnie nienawidzi. Moja rodzina zrujnowała jej życie. Na dodatek powiedziałem jej o Zośce
-Czyś ty oszalał? Laska Ci sie podoba. Macie wziąć ślub. Możecie być jako pierwsi w twojej rodzinie szczęśliwi a ty jej pier*****z o Zośce?
-Co poradzić. Rozwaliłem sprawę. Usłyszałem kroki wiec natychmiast zakończyłem rozmowę
3 miesiące później.
*Ola*
Dziś po raz trzeci będę widzieć Jacka. Serce wali mi jak oszalałe. Postanowiłam iż zdobędę Jacka. Będę walczyć. Chce aby moja rodzina wyglądała tak jak wszystkie inne. Kochający mąż,gromadka dzieci.
Spoglądam przez szklane drzwi kościoła do ołtarza właśnie zdąża Jacek wraz z świadkami. Po chwili słychać marsz Mandelsona i ruszam wraz z ojcem ku ołtarzowi. Mijam moją rodzinę,znajomych wyglądają na szczęśliwych a me serc krwawi. Wiem że nie zdobędę Jacka. Będziemy jedynie dwojgiem bliskich ale jak dalekich sobie ludzi. Jednak walczyć nikt mi nie zabroni.
*Jacek*
Od 2 miesięcy nie spotykam się już z Zosią,nie potrafiłem zasypiać u boku jednej kobiety a śnić o drugiej. Bałem się jak będzie wyglądało nasze życie ale wiedziałem że nie będę się narzucał.
Po ceremonii zaślubin udaliśmy się do sali weselnej. Podano obiad,po czym poproszono nas o pierwszy taniec. Byłem tak blisko Oli,a nie.mogłem objąć jej mocniej. Widziałem jej czerwone usta a nie mogłem jej pocałować. Czułem jej zapach a nie mogłem go wdychać.

Co ja najlepszego zrobiłem? Zmarnowałem i zniszczyłem nie tylko jej życie ale i swoje. Nigdy nie pokocham innej,nigdy nie pocałuje innej,nigdy nie obejmę innej. Zostaje mi tylko zestarzeć się w samotności.
Zabawę zakończyliśmy koło 4 nad ranem. Teraz powinna odbyć się noc poślubna jednak nie w naszym wypadku.
-Pójdę wziąć kąpiel-powiedziałem do mej żony.
-Jasne. Zajmę ten pokój po prawej. ,nie odpowiedziałem nic,tylko wziąłem ręcznik,włączyłem gorąca wodę i zażyłem relaksującą kąpiel.  Założyłem słuchawki na uszy i próbowałem chociaż ma chwilę zapomnieć o wszystkim.o całym wszechświecie. Gdy wyszedłem z łazienki Ola już spała. Otworzyłem.delikatnie drzwi prowadzące do jej.sypialni i dłuższą chwile.wpatrywałem się w śpiącą Olę. Była piękna. Jaki ja byłem głupi iż nie chciałem jej poznać wcześniej. Ja na 20-te urodziny dostałem jej adres. Mogłem tam pojechać,poznać... Ale nie! Wolałem uganiać się za Zośką. Po kilku minutach poszedłem do pokoju obok. Przyłożyłem głowę do poduszki a po chwili spałem
*Ola*
Rano wstałam dosyć zmęczona,cóż się dziwić,wesele było bajeczne. Z Jackiem prawie nie tańczyliśmy ale jednak zabawa była dobra.Postanowiłam zrobić śniadanie dla mnie i mojego męża. Jak to mówią "przez żołądek do serca. Przygotowałam gofry,tosty,jajecznicę i postanowiłam obudzić Jacka.
-Wstawaj! Śniadanie na stole! -rzuciłam w niego poduszką. Gdy się obudził był nieco zdezorientowany. Po chwili wstał a ja coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Był tak seksowny w samych bokserkach iż miałam ochotę patrzeć na niego ciągle. Jednak nie mogłam.
-Ubieraj się, a ja czekam w kuchni.! - rzekłam,wychodząc z jego sypialni.

Razem zjedliśmy śniadanie po czym przebrałam się w strój sportowy i poszłam pobiegać. Wiedziałam że ojciec Jacka dał mi miesiąc urlopu, zaś szef mojego męża 4 tygodnie wolnego. Obawiałam się co ja będę robiła sama w tym domu. Oczywiście muszę zabrać swoje rzeczy z domu rodziców,bo są już spakowane,jednak mam dużo więcej czasu do dyspozycji. 
Dzień minął nad wyraz spokojnie, przesiedziałam cały dzień w pokoju czytając książkę. dzisiaj dotarło do mnie iż nie chcę zmarnować w ten sposób całego życia. Dlatego też postanowiłam działać. Już wczoraj zauważyłam iż nie zamyka drzwi na klucz oraz zabiera ze sobą słuchawki. Poczekałam aż odetnie się od świata,przebrałam w ciuszki które koleżanki wybrały. Niestety pech chciał iż Jacek nie wszedł jeszcze do wanny.
-Ola?-zapytał zdziwiony moim widokiem tutaj. Sama zaś nie wiedziałam co zrobić.
-Cii-podeszłam do niego i namiętnie pocałowałam. Nie zbyt mi to pewnie wyszło,ponieważ był to mój pierwszy raz. Trochę to dziwne iż 20 letnia kobieta dopiero teraz pierwszy raz się całuje. Jednak tak się stało. 
Potem wszystko potoczyło się szybko i razem z Jackiem wylądowaliśmy w łóżku. Było mi naprawdę dobrze,w objęciach mojego męża. 

Wszyscy mówią iż pierwszy raz to tylko ból,jednak u mnie było zupełnie inaczej,czułam jedynie przyjemność. Pierwszy raz mogłam w ten sposób przytulić się mojego męża. Czułam się znakomicie. Zasnęła na jego torsie czując jego zapach.

*Jacek*
Było mi głupio ponieważ nie miałem zamiaru aby sprawy tak się potoczyły. To prawda kocham Olę,jednak myślę iż z jej strony to nie jest to samo co z mojej. Może chciała się tylko zabawić moimi uczuciami? 
Wstałem szybciej niż ona,ubrałem się i poszedłem do swojej sypialni. Miałem nadzieję iż Ola zapomni o tej całej sytuacji. Chciałem ją zdobyć jednak nie w taki sposób. Nie zmuszając do niczego.
Było mi głupio że nie powstrzymałem się wtedy od tego pocałunku. Przecież mogłem nie odwzajemniać tego. Ale z drugiej strony to może i Ola coś do mnie czuje? Przecież inaczej nie zakładała by tych skromnych ciuszków. Nie prawda?
Po krótkim namyśle postanowiłem iż zrobię śniadanie a po nim porozmawiam z Olą. Postanowiłem iż przygotuję omlety. Uwielbiam je przyrządzać a potem delektować się ich smakiem. Po zakończeniu etapu smażenia poszedłem po Olę aby ją obudzić. Jednak jej tam nie zastałem. Zdziwiłem się! Na stoliku znalazłem list. Chwyciłem go,jednak moje ręce były tak bezwładne że list spadł na ziemię. Jednak zebrałem się w sobie i przeczytałem go!

Uznałem iż jeszcze nie jest za późno aby ją odnaleźć. W końcu przeczytałem list najpóźniej 20 minut po jego napisaniu. Poszukałem różne sposoby wyjechania gdzieś daleko. Po chwili przypomniałem sobie iż mamy bardzo blisko domu stację kolejową. Jest nie cały kilometr od zakończenia się naszej ulicy. Ola tam musiała pójść. Pobiegłem szybko tam.
Na dworcu byłem po 10 minutach,natychmiast zacząłem rozglądać się po peronie z którego mógł odjeżdżać najbliższy pociąg.

I ujrzałem ją! Cała była zapłakana. Podszedłem do niej i mocno objąłem.
-Ja też cię kocham. Znamy się tak krótko,nic prawie o sobie nie wiemy, nie chciałem... nie wiedziałem czy ty czujesz to samo. Myślałem że to pod wpływem emocji. Jednak teraz,przez ten list -wyciągnąłem z kieszeni kartkę,pozginaną na kilka części - wiem już co czujesz
-Kocham Cię-wyszeptała

Ciąg dalszy może kiedyś nastąpi.
Kochani Liczę na wasze szczere opinie w komentarzach. Ufam iż spodobała wam się miniaturka.






niedziela, 7 maja 2017

3 III

około miesiąc później, 18.07.2016
*Ola*
Właśnie siedzę na szpitalnym krześle przed drzwiami gabinetu lekarza. Za tymi właśnie drzwiami znajduje się mój ukochany. Strasznie się boję wyników tego badania. Boję się, że usłyszę, iż Michałowi nie zostało wiele czasu. Nie chcę go stracić. Zrobiłabym wszystko, aby Michał był zdrowy. Wszystko...
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk naciskania klamki, a już po chwili przede mną stał Michał. Najpierw wydało mi się, że jest bardzo zmartwiony, ale po chwili na jego ustach zagościł uśmiech.
- I jak? - zapytałam, zrywając się z miejsca.
Obrócił się, by zamknąć drzwi, z których przed chwilą wyszedł, a potem złapał mnie za rękę.
- Chodź - pociągnął mnie w stronę wyjścia.
- Ale... Michał! Jak wyniki?
Zatrzymał się, kiedy już wyszliśmy ze szpitala. Stanął przede mną i spojrzał mi prosto w oczy. Uśmiechnął się delikatnie, a jego uśmiech sprawił, że poczułam, jak robi mi się ciepło w środku.
- Wszystko będzie dobrze - powiedział spokojnie. - Mój stan się poprawia. Teraz już będzie tylko lepiej.
Przytulił mnie i od razu poczułam się lepiej. Cały strach nagle zniknął. Skoro teraz ma już być tylko lepiej, to czemu miałabym się czegokolwiek obawiać? Przecież lekarz wie co mówi, nieprawdaż? Trzeba być dobrej myśli.
Koło godziny 19 pojechałam po Marka, który był u swojego kolegi. Kiedy tylko chłopiec wsiadł do auta, zaczął wypytywać o wyniki badań swojego ojca. Przekazałam mu dobrą nowinę, lecz reakcja Marka wskazywała na to, iż nie do końca wierzy w to, co mówię. A może to było tylko zaskoczenie?
Do domu wróciliśmy tuż przed 20. Tam czekała na nas miła niespodzianka. Stół zastawiony był wykwintnymi potrawami. Widać, że Michałowi poprawiło się samopoczucie po tych badaniach, skoro chciało mu się przygotowywać taką szykowną kolację.
Całą trójką zasiedliśmy do stołu. Jedliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. To najpiękniejszy wieczór, który wspólnie spędziliśmy, od momentu gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Tamten dzień był wyjątkowy, a radość Michała taka ogromna, że nie potrafię tego opisać. Lecz później jego stan się pogorszył i smutek powrócił do naszego domu. A teraz... Teraz wraca do nas pogoda ducha i oby tak już zostało.
Kiedy skończyliśmy jeść, siedzieliśmy przy stole i cieszyliśmy się chwilą. W pewnym momencie Michał wstał, podszedł do mnie i wyciągnął coś z kieszeni. Uklęknął przede mną, po czym wysunął rękę, w której trzymał... pierścionek! Piękny, złoty pierścionek!
- Olu - powiedział. - Teraz już nic, nawet choroba nie zniszczy tego, co jest między nami. Czy chciałabyś... zostać moją żoną?
Uśmiechnęłam się, a z oczu wypłynęła mi malutka łza. Łza szczęścia.
- Tak - szepnęłam i wtuliłam się w jego ramiona.


Kochani już trzecie opowiadanie za nami! Cieszycie się?