*Ola*
Wreszcie nadszedł ten dzień. Dzień, który z pewnością do końca życia utknie mi w pamięci. To właśnie dziś zostanę żoną Michała! Dziś spełnię jedno ze swoich marzeń.
Ślub miał odbyć się o godzinie piętnastej. Było coś koło 12, kiedy fryzjerka kończyła moją fryzurę, a kosmetyczka zaczynała robić makijaż. Obok mnie siedziała moja druhna - Emilka.
- Denerwujesz się? - zapytała.
- Nie... na razie nie - odparłam. - A ty, denerwowałaś się przed swoim ślubem?
- Strasznie - uśmiechnęła się. - Ale wiedziałam, że wszystko będzie dobrze i nikt ani nic nie zepsuje nam tego dnia.
Czekałam na ten dzień całe życie, więc jestem gotowa. Wiem, że Michał jest odpowiednim facetem. Jest tym jedynym. Kocham go nad życie i chyba dlatego nie odczuwa zbytnio stresu - wręcz przeciwnie! Nie mogę się już doczekać tej minuty, w której powiemy sobie "tak".
Gdy na zegarze wybiła piętnasta, zaczęła się nasza bajka. Szłam środkiem kościoła w pięknej białej sukni, a przy ołtarzu stał mój ukochany. W garniturze wyglądał tak seksownie! Słodki uśmiech ani na chwilę nie znikał z jego twarzy. Kiedy doszłam do ołtarza, Michał wziął mnie za rękę, po czym delikatnie pocałował mój policzek. Stanęliśmy naprzeciwko kapłana i tak zaczęła się ceremonia.
Po długich obrzędach nadszedł czas wypowiedzenia małżeńskiej przysięgi. Kiedy z jego ust padły słowa "i że cię nie opuszczę aż do śmierci" poczułam coś dziwnego, ale przyjemnego. Było to coś, jak przekonanie, że jego słowa są prawdziwe. Jakby nasze całe życie było już zaplanowane i nie było by w nim dnia, w którym nie bylibyśmy razem. Przez chwilę zaczęłam sobie wyobrażać naszą przeszłość: duży dom z ogrodem, gdzie biegają nasze dzieci...
Po mszy udaliśmy się do restauracji, w której wynajęliśmy salę, gdzie miała trwać ZABAWA DO SAMEGO RANA! Sala była cudowna, a fioletowe dodatki idealnie pasowały do mojego bukietu, w którym również znalazły się fioletowe kwiaty.
Goście byli wyraźnie zachwyceni i każdy z przyjemnością ruszył do zabawy. Tańczyliśmy cały długi wieczór, a równo o północy odbyła się zabawa zwana oczepinami. Welon złapała Emilka, co spowodowało dużo śmiechu, gdyż ta zabawa miała "przewidzieć", na czyim weselu będziemy się niedługo bawić, a Emilka całkiem niedawno brała ślub z Krzyśkiem. Kiedy Michał rzucił swoją muszkę, wpadła ona prosto w ręce Jacka. Chyba nie powinno być w tym nic dziwnego, ale w jakimś stopniu mnie to zaskoczyło.
Około drugiej w nocy kelnerzy wnieśli na salę duży tort. Wzięliśmy do rąk nóż i wspólnie ukroiliśmy pierwszy kawałek, który wspólnie mieliśmy zjeść. Trzymając talerzyk, stanęłam naprzeciwko Michała i patrzyłam na niego, a on na mnie. Wyglądał na wesołego, ale również zmęczonego, co mnie trochę zaniepokoiło. Uśmiechnął się słodko i zrobił się jeszcze bardziej blady niż zwykle. Zaraz potem padł na ziemię. Szybko kucnęłam obok niego.
- Michał! Co się dzieje! - krzyczałam. - Słyszysz mnie? Wezwijcie pogotowie!!! Michał, kochanie...
***
Od ostatniego rozdziału minął już miesiąc :O
Przepraszamy za tak długą nieobecność,
postaramy się dodawać następne posty w miarę regularnie.
Zapraszamy do komentowania, bo to nas bardzo motywuje. :)
Od ostatniego rozdziału minął już miesiąc :O
Przepraszamy za tak długą nieobecność,
postaramy się dodawać następne posty w miarę regularnie.
Zapraszamy do komentowania, bo to nas bardzo motywuje. :)
Super opowiadano jak zawsze czekam na kolejne
OdpowiedzUsuńNajbardziej w tym wszystkim podobała mi się końcówka... Możesz się domyślić dlaczego...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mi też 💙
Usuń