Jejku to już drugie święta spędzone tutaj z Wami! Nawet nie wiecie jak się cieszę, że dzięki pomocy Molly udało mi się wrócić na bloga i nie został on zawieszony.
A teraz czas na to co wszyscy czekają. Nie, nie na pierwszą gwiazdkę... na miniaturkę <3
-------------------------------------------------------------
*Jacek*
Pewnego dnia spacerowałem ulicami słonecznego Wrocławia zajadając kebaba... oczywiście wegetariańskiego bo jak by inaczej! Od 2 lat jestem wege. Odkąd przez wakacje pracowałem w sklepie mięsnym i widziałem, ile ludzi jada to mięso i co się z nim robi, aby wyglądało na świeże kilka dni dłużej, jakoś tak wyszło, że przestałem jeść mięso. Z czasem przyszły problemy zdrowotne, ale kto by się przejmował.
Ale wracając do teraźniejszości... Przełykając ostatni kawałek wege kebaba, ujrzałem kartkę na słupie o treści " Grupa AW (Anonimowi Wegetarianie) zaczyna swoją działalność! Masz dosyć jedzenia samych sałatek i imitacji mięsa tylko dlatego, aby znowu nie odwiedzić szpitala? Chcesz coś ze sobą zrobić, ale nie wiesz do końca jak? Chcesz w końcu zacząć żyć? Tak?!? W takim razie widzimy się już w czwartek w centrum kultury i bionauki. Zadzwoń i zapisz się już dziś! Telefon: xxx xxx xxx "
Chwyciłem za telefon i zadzwoniłem. Po chwili już byłem umówiony na pierwsze spotkanie. Cieszyłem się, ponieważ mimo iż odżywiam się zdrowo, czegoś mi brakuje. Co prawie dwa miesiące robię badania krwi, ponieważ mam niedobór żelaza, białych krwinek oraz często mdleję. Lekarz kazał mi odstawić moją "warzywną dietę", ale ja nie potrafię. Ostatnio nawet wybrałem się, aby zakupić coś do jedzenia - jakąś pierś z kurczaka czy kiełbasę, jednak gdy tylko wszedłem do sklepu i dostał się do mnie zapach mięsa, wybiegłem ze sklepu aż się kurzyło. Dlaczego tak się dzieję? Nie wiem! Ale wiem, że z pomocą AW dam radę pozbyć się tego paskudztwa.
2 dni później:
- Witam na pierwszym tegorocznym spotkaniu grupy AW. Cieszę się że podjęliście decyzje o wyjściu z tej przypadłości. Wiem, że wielu z was ma problemy z wieloma chorobami....
Po kolejnych dwóch godzinach wyszedłem z tego pomieszczenia pełnego wariatów. Owszem wiem, że również nim jestem, ale jakoś nie specjalnie wierzę, że to się zmieni. Co było na spotkaniu? Nie wiem, nie słuchałem. Byłem ciągle wpatrzony w wysoką, szczupłą brunetkę siedzącą na przeciwko mnie i dającą przykład, że wyszła z wegetarianizmu. Była śliczna! Jej przepiękne błękitne jak morze czy ocean oczy spoglądały na mnie od czasu do czasu, gdy opowiadała jak to dwa lata temu prawie otarła się o śmierć, gdyż jej poziom witaminy A spadł do krytycznego poziomu. Opowiadała, przez co przeszła, a było tego sporo. Gdy tylko wyszedłem z budynku AW pokierowałem się na przystanek. Pech chciał, że zasłabłem, upadłem, uderzając głową o ławkę.
*Szpital*
- Hallo, haloo Panie Jacku! - usłyszałem głos jakiegoś człowieka. Powoli otworzyłem oczy, lecz natychmiast je zamknąłem, zostając oślepiony światłem. Nie wiedziałem, jak się tutaj znalazłem, ale wiem, że na pewno nie jestem w swoim mieszkaniu ani na przystanku. Wiedziałem jedynie, że strasznie boli mnie głowa. Natychmiast się za nią złapałem wyczuwając materiał na mojej głowie.
- Spokojnie, zaraz podamy Panu jakieś leki przeciwbólowe. Niestety głowa będzie bolała jeszcze jakiś czas.
- Co się stało?-zapytałem, ponieważ nie wiedziałem albo nie pamiętałem, sam już nie wiem, co się wydarzyło.
- Miał pan wypadek. Trochę to z pana winy. Przyjechał pan do nas z raną na głowie, po zrobieniu tomografii okazało się że ma pan krwiaka. Jednak to nie wszystko... Gdyby pan do nas nie przyjechał mogło by się to strasznie skończyć, bo żelazo w organizmie jest na krytycznym poziomie.
- Rozumiem... - patrzyłem na lekarza.
Po kilku chwilach ból odrobinę stawał się mniejszy. Postanowiłem zawiadomić AW, że nie będzie mnie na kilku spotkaniach z powodu niedyspozycji. Członkowie grupy dopytywali, co takiego się stało, więc zmuszony byłem opowiedzieć im swoją przygodę. Wspólnie stwierdzili, że nie mogę być teraz sam i ktoś z nich przyjdzie mnie odwiedzić.
Minęły może dwie godziny. Leżałem na szpitalnym łóżku i próbowałem zasnąć, gdy do sali weszła wysoka brunetka. Tak! Właśnie ta, na którą gapiłem się przez całe zebranie AW.
- Cześć - uśmiechnęła się uprzejmie. - Jak się czujesz?
- Nie najgorzej - odwzajemniłem uśmiech.
- Nie wiem, czy mnie pamiętasz... Mam na imię Ola.
- Jacek... - podałem jej rękę. Gdy trzymałem jej drobną rękę kiedy do pomieszczenia weszła starsza pani w białym kitlu. "No tak akurat teraz! Świetnie!"
- Ooo widzę, że Pana Jacka w końcu ktoś odwiedził, tyle razy się panem zajmowałam, a nigdy nie spotkałam kogoś obok łóżka - spojrzałem ukradkiem na Olę. Była cała czerwona, ale muszę powiedzieć. że rumieńce dodają jej uroku. Zresztą cała jest śliczna.
- Także, Panie Jacku, może Pan wyjść już ze szpitala, lecz proszę się odżywiać tak jak kazaliśmy już wiele wizyt temu. Wiem, że to nie jest proste , jednak proszę spróbować. Dla zdrowia warto! Przepiszę jeszcze kilka recept i mam nadzieję, że szybko się nie zobaczymy. - Gdy wychodziła, spojrzała jeszcze na Olę, która całą tą rozmowę milczała, po czym zamknęła za sobą szczelnie drzwi.
*Mieszkanie Jacka* *3 godziny później*
- Olu, ale nie musiałaś tutaj ze mną przychodzić, zakupy też mógł bym sam zrobić - powiedziałem. zabierając od niej siatki i niosąc je do przestronnej kuchni.
- Powiedziałam przecież. że chętnie je zrobię i Ci pomogę! Musisz odpoczywać, a teraz idź usiądź na kanapę. Ja zrobię posiłek - wygoniła mnie z kuchni , a sama natychmiast zabrała się za robienie tego, co postanowiła. Nie miałem wyjścia musiałem się usunąć z jej drogi.
- Ola..., na pewno wszystko w porządku? Czuję ,że pachnie, ale coś długo tam siedzisz - krzyczę zaniepokojony tym, że przez 45 minutach ani na chwilę nie zobaczyłem Oli.
- Tak, tak! Już nakładam - słyszę jej głos, a potem widzę, jak wchodzi z dwoma talerzami. Spoglądam na nie i mało co nie wybiegam do łazienki. Na obiad przyrządziła mi zapiekaną kiełbasę z ziemniakami i surówką. Kiełbasę! Rozumiecie?!?
Z talerza wybrałem surówkę oraz ziemniaki, zaś kiełbasę nie zaszczyciłem nawet ukradkowym spojrzeniem, tak samo jak Olę. Wiedziała, że na sam widok kiełbasy mam mdłości, a jednak przygotowała ją!
- JACEK! To tylko kiełbasa no już otwieraj usta! Dalej, dalej! Nie będę czekała! - spoglądam na Olę, a ona stoi nade mną z kiełbasą na widelcu i wymachuje nią przed moim nosem. Niestety udaje jej się mnie przechytrzyć i jakiś cudem ten posiłek ląduje w mojej jamie ustnej. Jestem dżentelmenem, więc nie wypada mi tego wypluć. Z trudem przełykam kawałek mięsa...
*2 lata później* *Ola*
Idę właśnie na spotkanie z Jackiem. Mamy randkę! Tak! Jesteśmy z jackiem razem! Od kiedy Jacek zaczął z moją pomocą jeść mięso, czuje się o wiele lepiej. Już nie ma problemów z sercem i niedoborami witamin.
Wchodząc do restauracji rozglądam się za moim chłopakiem, a gdy w końcu go zauważam, podbiegłam i witam gorącym pocałunkiem. Po zamówieniu posiłków i skonsumowaniu ich, kelner przyniósł mi niewielki czerwony torcik w kształcie serca z którego wystawał pierścionek.
Jacek po chwili uklęknął na jedno kolano i zaczął swoją piękną przemowę...
*Jacek*
- Olu, wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na ziemi. Nigdy nie kochałem tak mocno nikogo jak teraz kocham Ciebie. Dlatego też chcę wziąć z tobą ślub, wychować dzieci i zestarzeć się. Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i wyjdziesz za mnie? - czekałem na odpowiedz Oli. Spodziewałem się, że od razu odpowie "tak", jednak tak się nie stało... Zastanawia się... Nadal się zastanawia. Nie wiem, ile czasu już minęło, ale nadal się zastanawia! Czy odpowie mi "tak"? A możne jednak powie "nie"...
Ta dam! Mamy miniaturkę z otwartym zakończeniem. Piszcie w komentarzach ,jak waszym zdaniem zakończyć się mogła ta historia!
W drugi dzień świąt chciałabym wam złożyć najszczersze życzenia: zdrowia, szczęścia i pomyślności, a w nadchodzącym roku 2018 wielu zmian i radości.
Chciała bym wam też przypomnieć o bardzo ważnej sprawie! To znaczy o POWSTANIU WIELKOPOLSKIM! Jedynym wygranym powstaniu i wiele znaczącym dla Polaków. Poznaniacy nie bali się walczyć o wolność i po wielu mękach, między innymi germanizacji, wywalczyli sobie swobodę i kraj, który tak kochali - POLSKĘ! Dlatego w dniu wybuchu powstania (27 Grudnia) chociaż na chwilę pomyślmy o tych, którzy w tej krwawej bitwie walczyli. Mam ma myśli całą Polskę nie tylko Wielkopolan! Pamiętajmy i nie bójmy się być PATRIOTAMI!
Pozdrawiamy:
Princess-s i Molly
*Jacek*
Pewnego dnia spacerowałem ulicami słonecznego Wrocławia zajadając kebaba... oczywiście wegetariańskiego bo jak by inaczej! Od 2 lat jestem wege. Odkąd przez wakacje pracowałem w sklepie mięsnym i widziałem, ile ludzi jada to mięso i co się z nim robi, aby wyglądało na świeże kilka dni dłużej, jakoś tak wyszło, że przestałem jeść mięso. Z czasem przyszły problemy zdrowotne, ale kto by się przejmował.
Ale wracając do teraźniejszości... Przełykając ostatni kawałek wege kebaba, ujrzałem kartkę na słupie o treści " Grupa AW (Anonimowi Wegetarianie) zaczyna swoją działalność! Masz dosyć jedzenia samych sałatek i imitacji mięsa tylko dlatego, aby znowu nie odwiedzić szpitala? Chcesz coś ze sobą zrobić, ale nie wiesz do końca jak? Chcesz w końcu zacząć żyć? Tak?!? W takim razie widzimy się już w czwartek w centrum kultury i bionauki. Zadzwoń i zapisz się już dziś! Telefon: xxx xxx xxx "
Chwyciłem za telefon i zadzwoniłem. Po chwili już byłem umówiony na pierwsze spotkanie. Cieszyłem się, ponieważ mimo iż odżywiam się zdrowo, czegoś mi brakuje. Co prawie dwa miesiące robię badania krwi, ponieważ mam niedobór żelaza, białych krwinek oraz często mdleję. Lekarz kazał mi odstawić moją "warzywną dietę", ale ja nie potrafię. Ostatnio nawet wybrałem się, aby zakupić coś do jedzenia - jakąś pierś z kurczaka czy kiełbasę, jednak gdy tylko wszedłem do sklepu i dostał się do mnie zapach mięsa, wybiegłem ze sklepu aż się kurzyło. Dlaczego tak się dzieję? Nie wiem! Ale wiem, że z pomocą AW dam radę pozbyć się tego paskudztwa.
2 dni później:
- Witam na pierwszym tegorocznym spotkaniu grupy AW. Cieszę się że podjęliście decyzje o wyjściu z tej przypadłości. Wiem, że wielu z was ma problemy z wieloma chorobami....
Po kolejnych dwóch godzinach wyszedłem z tego pomieszczenia pełnego wariatów. Owszem wiem, że również nim jestem, ale jakoś nie specjalnie wierzę, że to się zmieni. Co było na spotkaniu? Nie wiem, nie słuchałem. Byłem ciągle wpatrzony w wysoką, szczupłą brunetkę siedzącą na przeciwko mnie i dającą przykład, że wyszła z wegetarianizmu. Była śliczna! Jej przepiękne błękitne jak morze czy ocean oczy spoglądały na mnie od czasu do czasu, gdy opowiadała jak to dwa lata temu prawie otarła się o śmierć, gdyż jej poziom witaminy A spadł do krytycznego poziomu. Opowiadała, przez co przeszła, a było tego sporo. Gdy tylko wyszedłem z budynku AW pokierowałem się na przystanek. Pech chciał, że zasłabłem, upadłem, uderzając głową o ławkę.
*Szpital*
- Hallo, haloo Panie Jacku! - usłyszałem głos jakiegoś człowieka. Powoli otworzyłem oczy, lecz natychmiast je zamknąłem, zostając oślepiony światłem. Nie wiedziałem, jak się tutaj znalazłem, ale wiem, że na pewno nie jestem w swoim mieszkaniu ani na przystanku. Wiedziałem jedynie, że strasznie boli mnie głowa. Natychmiast się za nią złapałem wyczuwając materiał na mojej głowie.
- Spokojnie, zaraz podamy Panu jakieś leki przeciwbólowe. Niestety głowa będzie bolała jeszcze jakiś czas.
- Co się stało?-zapytałem, ponieważ nie wiedziałem albo nie pamiętałem, sam już nie wiem, co się wydarzyło.
- Miał pan wypadek. Trochę to z pana winy. Przyjechał pan do nas z raną na głowie, po zrobieniu tomografii okazało się że ma pan krwiaka. Jednak to nie wszystko... Gdyby pan do nas nie przyjechał mogło by się to strasznie skończyć, bo żelazo w organizmie jest na krytycznym poziomie.
- Rozumiem... - patrzyłem na lekarza.
Po kilku chwilach ból odrobinę stawał się mniejszy. Postanowiłem zawiadomić AW, że nie będzie mnie na kilku spotkaniach z powodu niedyspozycji. Członkowie grupy dopytywali, co takiego się stało, więc zmuszony byłem opowiedzieć im swoją przygodę. Wspólnie stwierdzili, że nie mogę być teraz sam i ktoś z nich przyjdzie mnie odwiedzić.
Minęły może dwie godziny. Leżałem na szpitalnym łóżku i próbowałem zasnąć, gdy do sali weszła wysoka brunetka. Tak! Właśnie ta, na którą gapiłem się przez całe zebranie AW.
- Cześć - uśmiechnęła się uprzejmie. - Jak się czujesz?
- Nie najgorzej - odwzajemniłem uśmiech.
- Nie wiem, czy mnie pamiętasz... Mam na imię Ola.
- Jacek... - podałem jej rękę. Gdy trzymałem jej drobną rękę kiedy do pomieszczenia weszła starsza pani w białym kitlu. "No tak akurat teraz! Świetnie!"
- Ooo widzę, że Pana Jacka w końcu ktoś odwiedził, tyle razy się panem zajmowałam, a nigdy nie spotkałam kogoś obok łóżka - spojrzałem ukradkiem na Olę. Była cała czerwona, ale muszę powiedzieć. że rumieńce dodają jej uroku. Zresztą cała jest śliczna.
- Także, Panie Jacku, może Pan wyjść już ze szpitala, lecz proszę się odżywiać tak jak kazaliśmy już wiele wizyt temu. Wiem, że to nie jest proste , jednak proszę spróbować. Dla zdrowia warto! Przepiszę jeszcze kilka recept i mam nadzieję, że szybko się nie zobaczymy. - Gdy wychodziła, spojrzała jeszcze na Olę, która całą tą rozmowę milczała, po czym zamknęła za sobą szczelnie drzwi.
*Mieszkanie Jacka* *3 godziny później*
- Olu, ale nie musiałaś tutaj ze mną przychodzić, zakupy też mógł bym sam zrobić - powiedziałem. zabierając od niej siatki i niosąc je do przestronnej kuchni.
- Powiedziałam przecież. że chętnie je zrobię i Ci pomogę! Musisz odpoczywać, a teraz idź usiądź na kanapę. Ja zrobię posiłek - wygoniła mnie z kuchni , a sama natychmiast zabrała się za robienie tego, co postanowiła. Nie miałem wyjścia musiałem się usunąć z jej drogi.
- Ola..., na pewno wszystko w porządku? Czuję ,że pachnie, ale coś długo tam siedzisz - krzyczę zaniepokojony tym, że przez 45 minutach ani na chwilę nie zobaczyłem Oli.
- Tak, tak! Już nakładam - słyszę jej głos, a potem widzę, jak wchodzi z dwoma talerzami. Spoglądam na nie i mało co nie wybiegam do łazienki. Na obiad przyrządziła mi zapiekaną kiełbasę z ziemniakami i surówką. Kiełbasę! Rozumiecie?!?
Z talerza wybrałem surówkę oraz ziemniaki, zaś kiełbasę nie zaszczyciłem nawet ukradkowym spojrzeniem, tak samo jak Olę. Wiedziała, że na sam widok kiełbasy mam mdłości, a jednak przygotowała ją!
- JACEK! To tylko kiełbasa no już otwieraj usta! Dalej, dalej! Nie będę czekała! - spoglądam na Olę, a ona stoi nade mną z kiełbasą na widelcu i wymachuje nią przed moim nosem. Niestety udaje jej się mnie przechytrzyć i jakiś cudem ten posiłek ląduje w mojej jamie ustnej. Jestem dżentelmenem, więc nie wypada mi tego wypluć. Z trudem przełykam kawałek mięsa...
*2 lata później* *Ola*
Idę właśnie na spotkanie z Jackiem. Mamy randkę! Tak! Jesteśmy z jackiem razem! Od kiedy Jacek zaczął z moją pomocą jeść mięso, czuje się o wiele lepiej. Już nie ma problemów z sercem i niedoborami witamin.
Wchodząc do restauracji rozglądam się za moim chłopakiem, a gdy w końcu go zauważam, podbiegłam i witam gorącym pocałunkiem. Po zamówieniu posiłków i skonsumowaniu ich, kelner przyniósł mi niewielki czerwony torcik w kształcie serca z którego wystawał pierścionek.
Jacek po chwili uklęknął na jedno kolano i zaczął swoją piękną przemowę...
*Jacek*
- Olu, wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na ziemi. Nigdy nie kochałem tak mocno nikogo jak teraz kocham Ciebie. Dlatego też chcę wziąć z tobą ślub, wychować dzieci i zestarzeć się. Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i wyjdziesz za mnie? - czekałem na odpowiedz Oli. Spodziewałem się, że od razu odpowie "tak", jednak tak się nie stało... Zastanawia się... Nadal się zastanawia. Nie wiem, ile czasu już minęło, ale nadal się zastanawia! Czy odpowie mi "tak"? A możne jednak powie "nie"...
Ta dam! Mamy miniaturkę z otwartym zakończeniem. Piszcie w komentarzach ,jak waszym zdaniem zakończyć się mogła ta historia!
W drugi dzień świąt chciałabym wam złożyć najszczersze życzenia: zdrowia, szczęścia i pomyślności, a w nadchodzącym roku 2018 wielu zmian i radości.
Chciała bym wam też przypomnieć o bardzo ważnej sprawie! To znaczy o POWSTANIU WIELKOPOLSKIM! Jedynym wygranym powstaniu i wiele znaczącym dla Polaków. Poznaniacy nie bali się walczyć o wolność i po wielu mękach, między innymi germanizacji, wywalczyli sobie swobodę i kraj, który tak kochali - POLSKĘ! Dlatego w dniu wybuchu powstania (27 Grudnia) chociaż na chwilę pomyślmy o tych, którzy w tej krwawej bitwie walczyli. Mam ma myśli całą Polskę nie tylko Wielkopolan! Pamiętajmy i nie bójmy się być PATRIOTAMI!
Pozdrawiamy:
Princess-s i Molly
Haha muszę przyznać ta miniaturka rozbawiła mnie do łez, a tak poza tym jest boska
OdpowiedzUsuńBuziak
Mała Mi. ♥
Dziękujemy za miły komentarz❤
UsuńŻyczymy udanego sylwestra!🎉🎈
Miniaturka - przepiękna ♥
OdpowiedzUsuńŚwietnie jest pokazane jak przez jedną osobę może zmienić się świat na lepsze...
Pozdrawiam i czekam na next