Po tym jak Marek został zabrany przez swoją matkę do Stanów, Jacek zaproponował mi, bym znów zamieszkała z nim i Zosią. Nie zgodziłam się, gdyż nie chciałam zaburzać ich wspólnego życia. Za kilka miesięcy urodzę dziecko. Nikt nie zna mojej tajemnicy i lepiej żeby nie wyszła ona na światło dzienne. Mogłaby ona zniszczyć, zepsuć relacje między parą, która wygląda na zakochaną. Nie chcę tego. Nie chciałabym budować swojego szczęścia na nieszczęściu innych osób. Zresztą... nie wiem, czy ujawniając tę tajemnicę byłabym szczęśliwsza.
Poniedziałek:
Budzik obudził mnie o 6 rano. Niechętnie wstałam i udałam się pod prysznic. Po krótkim orzeźwieniu zjadłam lekkie śniadanie, ubrałam czarne jeansy i granatową bluzę, i byłam już gotowa do wyjścia. Opuściłam mieszkanie, by po chwili znaleźć się w samochodzie i ruszyć w stronę cmentarza. Brakowało mi Michała i brakowało mi Marka... Ale obu już straciłam! Straciłam na zawsze! Michał nie żyje, a Marek... Przecież musi być ze swoją matką, to oczywiste. Jednak czy musiała zabierać go tak daleko? Wywiozła go, zabrała mi na zawsze!
Siadłam na ławce przy czarnym, kamiennym pomniku. Spojrzałam na złote, wyryte na tabliczce litery, które informowały, kto spoczywa w tym miejscu... Pogłaskałam prawą ręką swój zaokrąglony brzuszek, jednocześnie czując spływającą po policzku łzę.
- Przepraszam cię... - szepnęłam ocierając przezroczystą kropelkę. - Przepraszam, że nie powiedziałam ci prawdy. Teraz już jest za późno... Nie muszę nic mówić, bo sam znasz już prawdę. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
Wykonałam znak krzyża na piersi, po czym zapaliłam znicz. Jeszcze raz spojrzałam ze smutkiem z złoty napis i oddaliłam się w kierunku cmentarnej bramy. Siedząc znów w aucie, nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Nie miałam z kim porozmawiać, nie miałam nikogo bliskiego... Odpaliłam silnik i opuściłam parking. Przez ponad godzinę krążyłam po mieście, gdy do moich wspomnień wróciła twarz miłej blondynki. Zjechałam na pobocze. Sięgnęłam po komórkę. Nieodebrane połączenie - Jacek... Nie, nie chcę z nim teraz rozmawiać. Odnalazłam w kontaktach numer Moniki Kownackiej. Na chwilę się zawahałam, jednak kliknęłam zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszałam ciepły, wesoły głos.
- Cześć Ola! - Słysząc radość w jej głosie, również na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Cześć, co u ciebie?
- Wszystko w porządku. Tak się cieszę, że dzwonisz... Miło cię znów słyszeć!
- Jeśli masz czas... może mogłabym do ciebie teraz podjechać?
- Oczywiście, czekam niecierpliwie.
Kilkanaście minut później dotarłam pod dom Moniki. Wyszła na zewnątrz, gdy tylko zobaczyła, że już jestem. Powitała mnie z ogromną euforią. Udałyśmy się do salonu, gdzie siedział Franek. Humor błyskawicznie mi się poprawił, widząc tę wesołą buźkę chłopca, który kiedyś jeździł na wózku, teraz bez większych problemów może samodzielnie się poruszać. Pobawiliśmy się trochę, Monika z entuzjazmem powiadała o zmianach jakie nastąpiły w ich życiu. Było cudownie spędzać chwile słuchając jej opowieści, jednak przyszła kolej na mnie, a ta historia nie była szczęśliwa. Mimo wszystko zebrałam myśli i powiedziałam blondynce wszystko jak na spowiedzi. Wyznałam wszystkie swoje sekrety.
Budzik obudził mnie o 6 rano. Niechętnie wstałam i udałam się pod prysznic. Po krótkim orzeźwieniu zjadłam lekkie śniadanie, ubrałam czarne jeansy i granatową bluzę, i byłam już gotowa do wyjścia. Opuściłam mieszkanie, by po chwili znaleźć się w samochodzie i ruszyć w stronę cmentarza. Brakowało mi Michała i brakowało mi Marka... Ale obu już straciłam! Straciłam na zawsze! Michał nie żyje, a Marek... Przecież musi być ze swoją matką, to oczywiste. Jednak czy musiała zabierać go tak daleko? Wywiozła go, zabrała mi na zawsze!
Siadłam na ławce przy czarnym, kamiennym pomniku. Spojrzałam na złote, wyryte na tabliczce litery, które informowały, kto spoczywa w tym miejscu... Pogłaskałam prawą ręką swój zaokrąglony brzuszek, jednocześnie czując spływającą po policzku łzę.
- Przepraszam cię... - szepnęłam ocierając przezroczystą kropelkę. - Przepraszam, że nie powiedziałam ci prawdy. Teraz już jest za późno... Nie muszę nic mówić, bo sam znasz już prawdę. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
Wykonałam znak krzyża na piersi, po czym zapaliłam znicz. Jeszcze raz spojrzałam ze smutkiem z złoty napis i oddaliłam się w kierunku cmentarnej bramy. Siedząc znów w aucie, nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Nie miałam z kim porozmawiać, nie miałam nikogo bliskiego... Odpaliłam silnik i opuściłam parking. Przez ponad godzinę krążyłam po mieście, gdy do moich wspomnień wróciła twarz miłej blondynki. Zjechałam na pobocze. Sięgnęłam po komórkę. Nieodebrane połączenie - Jacek... Nie, nie chcę z nim teraz rozmawiać. Odnalazłam w kontaktach numer Moniki Kownackiej. Na chwilę się zawahałam, jednak kliknęłam zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszałam ciepły, wesoły głos.
- Cześć Ola! - Słysząc radość w jej głosie, również na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Cześć, co u ciebie?
- Wszystko w porządku. Tak się cieszę, że dzwonisz... Miło cię znów słyszeć!
- Jeśli masz czas... może mogłabym do ciebie teraz podjechać?
- Oczywiście, czekam niecierpliwie.
Kilkanaście minut później dotarłam pod dom Moniki. Wyszła na zewnątrz, gdy tylko zobaczyła, że już jestem. Powitała mnie z ogromną euforią. Udałyśmy się do salonu, gdzie siedział Franek. Humor błyskawicznie mi się poprawił, widząc tę wesołą buźkę chłopca, który kiedyś jeździł na wózku, teraz bez większych problemów może samodzielnie się poruszać. Pobawiliśmy się trochę, Monika z entuzjazmem powiadała o zmianach jakie nastąpiły w ich życiu. Było cudownie spędzać chwile słuchając jej opowieści, jednak przyszła kolej na mnie, a ta historia nie była szczęśliwa. Mimo wszystko zebrałam myśli i powiedziałam blondynce wszystko jak na spowiedzi. Wyznałam wszystkie swoje sekrety.
***
Moi drodzy,
oto kolejny rozdział naszego opowiadania.
Od ostatniego minęło sporo czasu, jednak mam nadzieję, że jeszcze nie zapomnieliście o naszych bohaterach. Zaczął się nowy rok, więc jako noworoczne postanowienie powinnyśmy obrać częstsze wstawianie rozdziałów. Miejmy nadzieję, że uda się w nim wytrwać! Trzymajcie za nas kciuki, a MY obiecujemy, że się nie poddamy bez walki.
Co do naszych bohaterów... - Jak myślicie, jakie sekrety może skrywać Ola?
Piszcie w komentarzach, co o tym wszystkim sądzicie.
Pozdrawiamy! :*
Moi drodzy,
oto kolejny rozdział naszego opowiadania.
Od ostatniego minęło sporo czasu, jednak mam nadzieję, że jeszcze nie zapomnieliście o naszych bohaterach. Zaczął się nowy rok, więc jako noworoczne postanowienie powinnyśmy obrać częstsze wstawianie rozdziałów. Miejmy nadzieję, że uda się w nim wytrwać! Trzymajcie za nas kciuki, a MY obiecujemy, że się nie poddamy bez walki.
Co do naszych bohaterów... - Jak myślicie, jakie sekrety może skrywać Ola?
Piszcie w komentarzach, co o tym wszystkim sądzicie.
Pozdrawiamy! :*
Ymm... Sekrety. Dziecko jest Jacka (?), zapewne (jeśli właśnie o to chodzi) Ola nie powie tego Jackowi, bo z tego co wiem w tym rozdziale nie będą razem.
OdpowiedzUsuńBuźka ♥
Pozdrawiam