czwartek, 11 stycznia 2018

12 III

*Jacek*
Siedziałem w kuchni przy oknie z kubkiem gorącej herbaty, wypatrując na ulicy Zosi, która już powinna wrócić do domu. Minuty strasznie mi się dłużyły. Z niecierpliwością spoglądałem na zegarek. Gdzie ona jest? Miała być już dwie godziny temu! Może coś się stało? Może miała wypadek? Nie, obym nie miał racji.
Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer ukochanej. Jeden sygnał, drugi...
- Cześć Jacuś - usłyszałem jej słodki głos.
- Co się z tobą dzieje? Miałaś być dwie godziny temu!
- Oj nie denerwuj się. Zajechałam do galerii, zakupy mnie pochłonęły - zaśmiała się. - Nie uwierzysz, ile cudownych rzeczy wyszukałam. Zresztą, pokażę ci wszystko w domu! Papa, buziaczki!
- Pa...
No nieźle! Ja tu się martwię, a ona szaleje na zakupach... Ach te kobiety...
Dobra, trzeba się w końcu ruszyć i przygotować coś do jedzenia. Zajrzałem do lodówki, po czym stwierdziłem, że z takich składników mogę jedynie wyczarować jakąś pożywną sałatkę. Zabrałem się do pracy.
Gdy posiłek był już gotowy, nakryłem do stołu. Zaraz potem usłyszałem, że ktoś wszedł do środka. To oczywiście była Zosia.


- Cześć Jacku - powiedziała z uśmiechem.
- Hej - odpowiedziałem. - Zrobiłem coś do jedzenia.
Udaliśmy się do kuchni i zasiedliśmy do stołu. Jedliśmy w ciszy wpatrując się sobie w oczy. W mojej głowie znów pojawiła się myśl, czy to już czas, by oświadczyć się Zosi. Myśl ta dręczyła mnie przez cały wieczór i razem z nią położyłem się spać.
Następnego ranka obudził mnie zapach naleśników i świeżo parzonej kawy. Wstałem i podążając za unoszącą się wonią, dotarłem do kuchni. Tam zastałem krzątającą się między meblami Zosię. Podśpiewywała sobie jakąś melodię, a na jej ustach gościł promienny uśmiech.
- Co ty taka wesoła? - zapytałem obejmując ją z tyłu i całując w szyję.
- Tak jakoś... A co, nie wolno? - zaśmiała się jeszcze bardziej.
- Wolno, wolno... A nawet trzeba - dodałem, całując ją ponownie.
Dobry nastrój Zosi zasugerował mi, że to dobry moment, by nasze życie wskoczyło na kolejny level. Aby nie tracić czasu, postanowiłem, że po śniadaniu wybiorę się do jubilera i zaplanuję na wieczór małą uroczystość. Jak postanowiłem tak zrobiłem.
Zbliżała się 11, kiedy dotarłem do sklepu, w którym zamierzałem znaleźć małe cudo dla mojej wybranki. Dopiero widząc tak wiele ślicznych pierścionków, zdałem sobie sprawę, że wybranie tego jedynego, nie jest takie proste. Po długich zastanowieniach i konsultacji ze sprzedawcą, dokonałem zakupu i pożegnawszy się z niewysokim mężczyzną, opuściłem budynek. Spojrzałem na zegarek. Była już prawie 13. Jak ten czas szybko leci - pomyślałem, wsiadając do auta. Następnym celem były zakupy. Dzisiejsza kolacja musi być wyjątkowa i wszystko musi odbyć się idealnie, zgodnie z planem.
Gdy w moim koszyku znalazły się wszystkie pożądane produkty, podszedłem do kasy. Zapłaciwszy za zakupy, odpuściłem sklep i wsiadłem do auta. Kilkanaście minut później dotarłem do domu.
- Kochanie! - krzyknąłem, przekraczając próg, by upewnić się, że Zosi nie ma w środku.
Spojrzałem na zegarek. O 17 kończy pracę, więc przd 18 powinna wrócić. Czas zabrać się do pracy. Postanowiłem zacząć od przygotowania zimnych przekąsek. Rozpakowałem zakupy i wstawiłem wino do lodówki. Zrobienie posiłku zajęło mi niewiele ponad pół godziny. Teraz sprzątanie! Nie lubię sprzątać, ale nie mam problemów z utrzymywaniem porządku, więc w naszym mieszkaniu panuje raczej porządek. Jednak na taką okazję trzeba się bardziej postarać. Zabrałem się do pracy. Gdy skończyłem, zbliżała się już siedemnasta. Nakryłem do stołu i poszedłem się przebrać. Do garniturowych spodniu ubrałem błękitną koszulę. Sięgnąłem po perfumy. Po chwili zapach rozniósł się w powietrzu. Ponownie spojrzałem na zegarek. Było 15 po siedemnastej. Wróciłem do salonu. Od stołu do drzwi wejściowych usypałem ścieżkę z płatków róż. Na koniec zapaliłem świeczki i sprawdziłem, czy przypadkiem nie zgubiłem pierścionka. To by była wtopa! Na szczęście czerwone pudełeczko wraz z zawartością było na swoim miejscu. Teraz zostało tylko oczekiwanie na moją księżniczkę.
Gdy usłyszałem brzęk klucza w drzwiach, spojrzałem na zegarek, nerwowo podrywając się z miejsca. 17:49.
- Jacek?! - usłyszałem jej zaskoczony głos. Stanąłem przed stołem, zaraz moim oczom ukazała się sylwetka Zosi.
- Co to za okazja? - zapytała podchodząc do mnie.
- Bardzo ważna okazja... - złapałem ją za ręce. - Kochanie, wiesz, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Nigdy wcześniej nie spotkałem tak szalonej i... szalenie uroczej kobiety jak ty. Chcę być z tobą do końca życia - klęknąłem, wynajmując pierścionek. - Wyjedziesz za mnie? - zapytałem patrząc jej w oczy...


***
No i co teraz?! Co odpowie Zosia?!
Piszcie w komentarzach :D
Pozdrawiamy!

1 komentarz: